Ufilcowany dla przyjaciółki na urodziny jako rekompensata - dziewczynka miała żywego szczurka, ale niestety już go nie ma. Chyba się biedak rozchorował. O ile żywe tego typu stworzenia budzą mój wstręt, o tyle w takim filcowym w wydaniu Izy jestem zachwycona. Obdarowana również. Do tego dostała serduszko i ładne opakowanie.
Sobie też chce zrobić takiego szczurka. Filcowanie naprawdę jej się podoba.
jaki cudowny! Zazdroszczę talentu, mnie jakoś filcowanie na sucho za nic nie chce wyjść (ale się nie poddaję, rzecz jasna!). No cóż, pozostaje mi tylko podziwiać tego kochanego gryzonia u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMilutki :) takiego gryzonia można zaakceptować ;)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście słodki:)
OdpowiedzUsuńJest śliczny ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsłodziutki:)
OdpowiedzUsuńHo ho jaki fajny i nawet nie trzeba się go bać.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńO! Takich szczurków to się nie boję ;) Szczerze podziwiam te wszystkie maleństwa wychodzące spód Twoich zdolnych łapek!
OdpowiedzUsuń